You are currently viewing Znikają zewnętrzne “ciasteczka”. Co oznacza koniec plików 3rd party cookies?

Znikają zewnętrzne “ciasteczka”. Co oznacza koniec plików 3rd party cookies?

Ciasteczek będzie mniej. Ale czy wyjdzie nam to na zdrowie? Sprawdzamy, co trzeba wiedzieć o zmianach w przetwarzaniu danych w Google i jak wpłyną one na codzienne wyzwania stojące przed marketingowcami. Niezależnie od tego, czy pracujesz w branży automotive, nieruchomości czy innej – jeśli zajmujesz się online marketingiem, ten tekst jest dla Ciebie.

Czym są pliki cookies?

Tak zwane ciasteczka to nic innego, jak pliki tymczasowe, które po odwiedzeniu danej strony zostają z nami na dłużej – większość do trzydziestu dni, a niektóre nawet na trzy miesiące. Przyzwyczailiśmy się już do każdorazowego klikania zgody na ich przetwarzanie, która w świetle RODO i GDPR jest obecnie wymagana od praktycznie każdego właściciela strony www. Z punktu widzenia użytkownika ma to swoje pozytywy – takie, jak zapamiętywanie faktu logowania na stronie i koszyka, do którego przed opuszczeniem sklepu wrzuciliśmy już kilka zakupów. To ten typ usług, do których wystarczą ciasteczka gromadzone przez odwiedzaną stronę (tzw. 1st party data).

Znikają zewnętrzne “ciasteczka”. Co oznacza koniec plików 3rd party cookies?
W ostatnim czasie możemy jednak zaobserwować też dodatkowe zgody, na używanie plików 3rd part cookies – czyli nie tylko tych, które pozostawia nam odwiedzana witryna, ale także jej partnerzy zewnętrzni. Dzięki temu marketerzy łatwiej mogą dopasowywać treści do użytkownika. Ciąg odwiedzanych stron pozwala stworzyć dokładniejszy profil osoby, do której kierowany jest komunikat i – na przykład – po wizycie na blogu wspinaczkowym wyświetlić mu reklamę sklepu turystycznego. Z punktu widzenia odbiorcy i nowych regulacji prawnych, takie przetwarzanie danych może budzić obawy o bezpieczeństwo informacji na nasz temat. Stąd zmiany, które w najpopularniejszych przeglądarkach zachodzą już od kilku lat.

Google Chrome rezygnuje z 3rd party cookies. Co teraz?

Od przyszłego roku to właśnie na wspomniane pliki stron partnerskich Google zamierza patrzeć zdecydowanie mniej przychylnym okiem. A konkretnie, po prostu przestać wspierać ich obsługę w Google Chrome – idąc tym samym śladem przeglądarek Safari, Firefox i Edge. Targetowanie kampanii zmieni się więc diametralnie i będzie możliwe jedynie przy wykorzystaniu wspomnianych danych własnych oraz ekosystemów – “Walled Gardens”. Te natomiast to nic innego, jak wielkie platformy, samodzielnie przetwarzające dane na potrzeby zakupowe, reklamowe i rekomendacji treści – takie, jak na przykład wspomniany Google, Facebook, Amazon, Twitter czy Pinterest. Oczywiście, agregują one ogrom informacji, ale tylko w jednym miejscu – a co za tym idzie, nieco mniej komplementarnie. Biorąc pod uwagę, że to właśnie pliki 3rd party cookies są kluczowe dla kampanii reklamowych Google Ads, gigant z doliny krzemowej robi wszystko, aby zmiany były jak najmniej odczuwalne dla użytkowników biznesowych i marketerów. Niemniej, trzeba się na nie aktywnie przygotować i znaleźć takie alternatywy, które pozwolą na przeprowadzenie maksymalnie skutecznych kampanii.

Umarł król, niech żyje król? Google Analytics 4 zamiast Universal Analytics

Jeśli Twoja witryna została skonfigurowana w Google Analytics przed 14 października 2020, prawdopodobnie nadal używasz w niej usługi Universal Analytics. Do tej właśnie daty był to bowiem domyślny rodzaj usługi. Jeśli nie jesteś tego pewien – wystarczy zerknąć na nazwę Twojego identyfikatora. Jeśli zaczyna się od “UA”, działasz jeszcze w starym systemie.

Wprowadzone zmiany oznaczają, że aby Twoja analiza danych działała w pełni sprawnie, musisz przesiąść się na Google Analytics 4. Co w nowych warunkach oznaczać będzie “w pełni sprawnie”? Google zarzeka się, że dzięki nowemu algorytmowi FLoC (“Federated Learning of Cohorts”) będzie gotowe na świat bez 3rd party cookies, a reklamodawcy powinni spodziewać się co najmniej 95% skuteczności konwersji w stosunku do poprzednich lat. Ma to być efekt lepszego wykorzystania danych własnych.

Czy przewidywania się sprawdzą? Zobaczymy. Na tę chwilę na pewno warto zadbać o dwie kwestie:

Google Tag Manager

Google Analytics 4 koncentruje się na idei śledzenia identyfikatora użytkownika zamiast plików cookie. Oznacza to, że użytkownik zalogowany do swojego konta Google zostawia swoje dane na odwiedzanej stronie, a te są anonimizowane – wychwytywane przez tag konwersji oraz szyfrowane i dopasowywane do kont Google zalogowanych użytkowników. Informacja o konwersji jest przekazywana właścicielowi strony lub marketerom.
Możesz pomóc Analytics, używając skryptu w systemie zarządzania tagami. Najpopularniejszym sposobem jest zaszycie w skrypcie swojej strony Menedżera Tagów Google (GTM).

Zapisanie danych z Universal Analytics

Pamiętaj też, że choć Google wymusza zmianę oprogramowania – i tym samym gromadzenie mniejszej ilości danych – to jednak te, którymi posługujesz się do tej pory mogą się jeszcze przydać. Jako, że nie będzie możliwości ich migracji pomiędzy Google UA, a Google Analytics 4, warto pobrać na dysk te już zebrane, aby móc wykorzystać je jeszcze w przyszłości. W jaki sposób to zrobić dowiesz się np. z tego artykułu.

Newsletter .BespokeChat

OSIĄGAJ SWOJE CELE SPRZEDAŻOWE DZIĘKI SKUTECZNYM, INNOWACYJNYM I DOSTĘPNYM ROZWIĄZANIOM LIVECHAT